Środek zimy, kilka dni przed Nowym Rokiem. W niepokojącej scenerii
zimnych, szpitalnych wnętrz stojącego na uboczu domu, zbierają się obce sobie
wcześniej osoby, aby wspólnie świętować nadchodzące święto. Przygotowania do
uroczystości upływają przy słodkich dźwiękach operetki Zemsta Nietoperza Johanna Straussa
(syna).
Wielu z obecnych
musiało zdobyć się na niejedno poświęcenie, aby znaleźć się w tym miejscu. Za
ten przywilej gotowi byli oddać wiele, a nawet ryzykować reputacją. Są wśród
nich młodzi i starzy, małżeństwa i osoby stanu wolnego. Łączy ich jedno –
ciekawość, czy człowiek może udźwignąć ciężar boskiej wolności.
reżyseria: Kornél Mundruczó
scenografia, reżyseria światła, wideo: Márton Ágh
kompozytor: János Szemenyei
dramaturg: Kata Wéber
scenografia, reżyseria światła, wideo: Márton Ágh
kompozytor: János Szemenyei
dramaturg: Kata Wéber
obsada: Małgorzata Buczkowska, Roma Gąsiorowska,
Agnieszka Podsiadlik, Justyna Wasilewska, Rafał Maćkowiak, Dawid Ogrodnik,
Sebastian Pawlak, Adam Woronowicz
premiera: 20
września 2012 w TR
Po
nominowanym do Złotej Palmy filmie Łagodny
potwór – projekt Frankenstein, Kornél Mundruczó wraz z
zespołem TR Warszawa realizuje klasyczną operę buffo. Sięgając po utwór, który
powstał równolegle z ogłoszeniem przez Nietzschego śmierci Boga, węgierski
reżyser podejmuje temat „śmierci bez Boga” i zadaje nieśmiertelne pytanie: czy
i w jakim stopniu wolno nam decydować o własnym istnieniu.
Kornél Mundruczó wybrać nie potrafi, a nawet nie
chce: pytanie „film czy teatr” w ostatnich latach przekształcił
w zdecydowanie udany – bo przynoszący prestiżowe nagrody, zaproszenia na
międzynarodowe festiwale i gościnne realizacje – wzór „film i teatr”.
Krytycy filmowi piszą o rozwiązaniach teatralnych przeniesionych na ekran,
krytycy teatralni dywagują o filmowym sposobie widzenia zaadaptowanym na
potrzeby sceny, on zaś z zupełnie innego punktu widzenia patrzy na swoją
pracę: „Dualizm film–teatr działa we mnie jako jedność, w mojej duszy
zajmuje jedno miejsce. Tymczasem przedstawienia bardzo różnią się od filmów, bo
i nie mogą być takie same, ale wyrusza się z tego samego punktu,
próbuje się wywołać te same emocje u widza teatralnego, jak i u widza
w kinie. Według mnie te dziedziny sztuki są nieprzechodnie, każdy twórca
dążący do syntezy wykrwawi się, próbując. Teatralny film i filmowy teatr
są błędnymi wyobrażeniami, one nigdy nie wychodzą”.
Kornél
Mundruczó nigdy nie osądza. Prezentuje modele na pozór łatwe do rozwikłania,
ale nigdy nie ułatwia zadania widzowi, zastępując go w wyciąganiu
wniosków. Mundruczó bowiem jak opętany interesuje się człowiekiem: chce
zrozumieć jego sposób działania, chce na nowo sformułować jego strukturę
myślową, duchową oraz emocjonalną. Do tego jednak potrzebuje zwolenników
starych opowieści ubranych w nowe szaty: ciekawych i otwartych widzów.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz