3.09.2012

NIETOPERZ na motywach "Zemsty nietoperza" Johanna Straussa




Środek zimy, kilka dni przed Nowym Rokiem. W niepokojącej scenerii zimnych, szpitalnych wnętrz stojącego na uboczu domu, zbierają się obce sobie wcześniej osoby, aby wspólnie świętować nadchodzące święto. Przygotowania do uroczystości upływają przy słodkich dźwiękach operetki Zemsta Nietoperza Johanna Straussa (syna).
Wielu z obecnych musiało zdobyć się na niejedno poświęcenie, aby znaleźć się w tym miejscu. Za ten przywilej gotowi byli oddać wiele, a nawet ryzykować reputacją. Są wśród nich młodzi i starzy, małżeństwa i osoby stanu wolnego. Łączy ich jedno – ciekawość, czy człowiek może udźwignąć ciężar boskiej wolności. 
reżyseria: Kornél Mundruczó
scenografia, reżyseria światła, wideo: Márton Ágh
kompozytor: János Szemenyei
dramaturg: Kata Wéber
obsada: Małgorzata Buczkowska, Roma Gąsiorowska, Agnieszka Podsiadlik, Justyna Wasilewska, Rafał Maćkowiak, Dawid Ogrodnik, Sebastian Pawlak, Adam Woronowicz

premiera: 20 września 2012 w TR
Po nominowanym do Złotej Palmy filmie Łagodny potwór – projekt Frankenstein, Kornél Mundruczó wraz z zespołem TR Warszawa realizuje klasyczną operę buffo. Sięgając po utwór, który powstał równolegle z ogłoszeniem przez Nietzschego śmierci Boga, węgierski reżyser podejmuje temat „śmierci bez Boga” i zadaje nieśmiertelne pytanie: czy i w jakim stopniu wolno nam decydować o własnym istnieniu.

Kornél Mundruczó wybrać nie potrafi, a nawet nie chce: pytanie „film czy teatr” w ostatnich latach przekształcił w zdecydowanie udany – bo przynoszący prestiżowe nagrody, zaproszenia na międzynarodowe festiwale i gościnne realizacje – wzór „film i teatr”. Krytycy filmowi piszą o rozwiązaniach teatralnych przeniesionych na ekran, krytycy teatralni dywagują o filmowym sposobie widzenia zaadaptowanym na potrzeby sceny, on zaś z zupełnie innego punktu widzenia patrzy na swoją pracę: „Dualizm film–teatr działa we mnie jako jedność, w mojej duszy zajmuje jedno miejsce. Tymczasem przedstawienia bardzo różnią się od filmów, bo i nie mogą być takie same, ale wyrusza się z tego samego punktu, próbuje się wywołać te same emocje u widza teatralnego, jak i u widza w kinie. Według mnie te dziedziny sztuki są nieprzechodnie, każdy twórca dążący do syntezy wykrwawi się, próbując. Teatralny film i filmowy teatr są błędnymi wyobrażeniami, one nigdy nie wychodzą”. 
Kornél Mundruczó nigdy nie osądza. Prezentuje modele na pozór łatwe do rozwikłania, ale nigdy nie ułatwia zadania widzowi, zastępując go w wyciąganiu wniosków. Mundruczó bowiem jak opętany interesuje się człowiekiem: chce zrozumieć jego sposób działania, chce na nowo sformułować jego strukturę myślową, duchową oraz emocjonalną. Do tego jednak potrzebuje zwolenników starych opowieści ubranych w nowe szaty: ciekawych i otwartych widzów.  

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz